Rodzinne dokumenty i frywolitki

Talent i zamiłowanie do robótek ręcznych pani Jolanta Bohdanowicz odziedziczyła po kobietach ze swojej rodziny.

Gdzie jesteś
|
Szklane naczynie
Talent i zamiłowanie do robótek ręcznych pani Jolanta Bohdanowicz odziedziczyła po kobietach ze swojej rodziny. Prababcie wykonywały koronki na zamówienie Działyńskich, rodu magnackiego z Kórnika, koło Poznania, babcia i mama również były biegłe w tej dziedzinie.

Od pokoleń mieszkali w małej wsi za Środą Wielkopolską. Dziadkowie urodzili się jeszcze pod zaborem pruskim, w latach ’70 XIX w. Dziadek zmarł zaraz po II wojnie światowej, a babcia w 1955 r. Na akcie zgonu napisano „wymiernica” – to archaiczne określenie zawodu mogło oznaczać osobę pracującą dla właściciela majątku, od którego na starość otrzymywała coś w rodzaju emerytury w postaci plonów lub – kogoś w rodzaju geometry. Rodzina dzisiaj nie wie, która definicja jest prawidłowa.

Mama pani Jolanty była ostatnim z piątki rodzeństwa, tzw. późnym dzieckiem, jeden z jej braci zginął w bitwie pod Verdun w 1916 r. W styczniu 1946 r. przyjechała do Szczecina i wprowadziła się do starej kamienicy na Pomorzanach, do trzypokojowego mieszkania, w którym rozmawiamy z panią Jolą. Zachował się dokument, sporządzony w języku polskim, rosyjskim oraz niemieckim, potwierdzający akt nadania lokalu. Kartka była przyklejona dawniej do drzwi wejściowych. Ludzie z rodzinnej wsi ściągali swoich krajan do Szczecina, w taki sposób trafiła na tzw. Ziemie Odzyskane mama pani Joli, a później pomagała innym znaleźć dach nad głową i zatrudnienie w nowym miejscu. Sama całe życie przepracowała w elektrowni, a później w zakładach energetycznych, tak jak większość mieszkańców tego rejonu Pomorzan.

W 1952 r. urodziła córkę, jedynaczkę. Żyły w Szczecinie tylko we dwie, pani Jolanta nigdy nie poznała swojego ojca. Wie o nim jedynie, że urodził się w Drohobyczu, walczył w armii gen. Andersa, a później przyjechał z Anglii do Polski i pracował w warsztacie samochodowym na ulicy Golisza. Również nigdy nie założył rodziny, zmarł w 1966 r.. Pani Jola co roku odwiedza jego grób przy okazji Święta Zmarłych.

Pani Jolanta ukończyła średnią szkołę ekonomiczną. Była zatrudniona w biurze, w rozmaitych działach, ponieważ, jak mówi, „ciekawiło ją, jak wygląda praca w różnych miejscach”. Dwa lata, między 1982 a 1984, spędziła na placówce w ZSRR, w Diesnogorsku, ponad 1500 km od domu, przy budowie Smoleńskiej Elektrowni Atomowej, gdzie zajmowała się kuchnią. Zarabiała tyle, że mogła odłożyć pieniądze na komunię córki.

Swoją jedynaczkę urodziła w 1975 r. i również wychowywała ją sama. Za mąż wyszła 15 lat temu i zaraz po ślubie została wdową. Pani Jola zwraca uwagę z nostalgią, że „wszystkie bliskie jej osoby szybko umierały”. Nawet kuzynka, która przyjechała do Szczecina spod poznańskiej wsi, wskutek zaniedbań zdrowotnych z czasów wojny, zmarła na płuca w wieku 24 lat… Dlatego cieszy się, że jedynej córce życie układa się szczęśliwie, a z trzema wnuczkami ma bardzo dobre relacje.

Po matce nie zachowało się dużo pamiątek: jest stary obrazek przedstawiający Matkę Boską, który wisi na ścianie w kuchni, są przedwojenne naczynia i szkło. Meble zostały porąbane na opał dawno temu, kiedy mieszkanie było ogrzewane piecami. Pani Jola na półkach w pokoju trzyma pamiątki z czasów swojej młodości – samowar z ZSRR, karafkę i kieliszki ze Szklarskiej Poręby, ceramikę z okresu PRL. Lubi te przedmioty i używa ich na co dzień. Najważniejsze są jednak rodzinne dokumenty dotyczące rodziców, dziadków oraz dawne fotografie. Pani Jolanta interesuje się historią swoich przodków, czuje się też mocno związana z członkami rodziny, którzy nadal mieszkają w Wielkopolsce. Utrzymuje z nimi kontakt, w zeszycie sporządziła coś na kształt drzewa genealogicznego, aby dokładnie rozpisać pochodzenie każdej osoby. Odwiedzają się nawzajem, mają serdeczne relacje, a pani Jola czuje się szczęśliwa, że pierwszy raz w życiu jest otoczona liczną familią.

W wolnych chwilach robi na drutach i na szydełku, a na czółenkach frywolitki, w domu oraz w ramach zajęć w Towarzystwie do Walki z Kalectwem, do którego należy od 15 lat. Misternie wykonanymi serwetami, serwetkami, bransoletkami, kolczykami, bombkami obdarowuje najbliższych i cieszy się, że kolejne pokolenie jest ciekawe historii oraz dba o pamiątki.

Masz pytania?

Napisz do nas, wrócimy do Ciebie z odpowiedzią
Poznajmy się
Twoja wiadomość
Dane kontaktowe
Logo Stowarzyszenia Czas, tożsamość, przestrzeń
Jesteśmy dzięki Wam, z Wami i dla Was. Będziemy prowadzić nasze działania tak długo, jak będzie to służyć innym.
Social media
Kontakt
Stowarzyszenie Czas Przestrzeń Tożsamość
ul. Poniatowskiego 33d,
71-111 Szczecin
NIP: 8512899835
KRS: 0000204013
REGON: 812710380
Logo Komitet do Spraw Pożytku Publicznego
Logo NIW
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach rządowego programu wspierania rozwoju organizacji poradniczych na lata 2022-2033
Logo Organizacje Poradnicze